sie 26 2003

...i tak nastał dzień pierwszy...


Komentarze: 1

No, może nie pierwszy, ale pierwszy-prawdziwy dzień w nowym miejscu. Nowe mieszkanie, nowe otoczenie, nowa okolica i... nowi sąsiedzi. W mieszkaniu obok (po lewej) nikt chyba nie mieszka - tak przynajmniej twierdzi właściciel mojego lokum, a jemu można wierzyć. Z kolei w mieszkaniu po prawej rezyduje starsza pani, wykazująca niebywale wielkie zainteresowanie wszystkim, co się dzieje na klatce schodowej. Ma to oczywiście swoje plusy, ale minusów też nie brakuje... Grunt, że się nie czepia i nawet chyba mnie polubiła. ;)

Na pierwszy prawdziwy obiad dostałem od mojej połowicy kurczaka, którego osobiście nie cierpię. Zjadłem, bo i co miałem zrobić - głód nie wybiera. Ale nie byłem zbytnio szczęśliwy, co chyba bez większego trudu dało się zauważyć. Na pocieszenie (i deser zarazem) dostałem ciepłe piwo. Pełnia szczęścia... Ale lepsze to, niż nic - kolejnym razem mogę dostać na przykład herbatę...

xenir : :
26 sierpnia 2003, 15:07
...a ziodmego dnia Bóg chciał odpocząć, ale musial wyprowadzic jamnika na spacer

Dodaj komentarz